Nostalgia i wspomnienia

Nostalgia i wspomnienia

Nasi współobywatele, którzy swoją aktywność zawodową związali z prowadzeniem interesów, a należą do trochę starszego pokolenia, niejednokrotnie z nostalgia wspominają czasy PRL-u, kiedy to prawie sto procent przedsiębiorstw produkcyjnych było państwowych, a to „prawie” dawało niewielka niszą dla prywatnego biznesu. Kiedy już komuś udało się w te niszę dostać i miał dostatecznie dużo determinacji, siły i wytrwałości na zmaganie z biurokracją reprezentującą nieprzychylne „prywaciarzom” państwo, to na zyski nie mógł narzekać. Rynek konsumencki był tak wyposzczony, że popyt był prawie na wszystko. Mięso i artykuły spożywcze, sprzedawane często nielegalnie, zawsze znajdowały wdzięcznych nabywców. Podobnie z galanterią, odzieżą, czy t drobiazgami tego typu jak barwniki do tkanin albo znicze nagrobkowe. Generalnie wszystkie towary były deficytowe, tylko niektórych nie sposób było wyprodukować w małej, rodzinnej firmie, choćby ze względu na brak dostępu do komponentów wyższej klasy. Bardzo dochodowym biznesem był handel spodniami seansowymi. Jeśli ktoś miał rodzinę na zachodzie i otrzymywał spodnie w paczkach, sprzedawał je „na pniu” i to za świetną cenę, nijak się mającą do oficjalnego kursu dolara. Zarobił jeszcze więcej wywożąc rzeczone spodnie za wschodnią granicę, gdzie uzyskiwały niebotyczne ceny.